Słowa Nadziei # 5 – Naprawdę DOBRA Nowina
General | Posted 17 years ago „Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament.” (Jo 2,12)
Zauważmy, do czego wzywa nas Bóg w tym fragmencie. Do tego, abyśmy nawrócili się do Niego całym swym sercem. Nie mówi „nawróćcie się, nie grzeszcie więcej”. Wzywa do czegoś głębszego, do nawrócenia naszych serc, a więc całego naszego jestestwa. Nie wystarczy tylko pójść do spowiedzi, odklepać, jakie grzechy popełniliśmy i obiecać, że postaramy się ich więcej nie powtarzać (choć i tak wiemy, że następnym razem będzie dokładnie to samo). Wtedy nie zrobimy żadnego kroku naprzód. A niestety nasza spowiedź zwykle tak wygląda. Moja też zresztą. Tu chodzi o prawdziwe nawrócenie.
Aktualnie przeżywamy okres wielkanocny, radujemy się z tego, że Jezus zmartwychwstał i dał nam nowe serca. Dobre serca. Tak, właśnie tak – Twoje serce jest dobre. I bardzo się liczy dla Boga. Ale od czasu, kiedy dostaliśmy na chrzcie nowe serca, nieustannie jesteśmy atakowani przez demony. One nas nienawidzą, walczą z naszym sercem i zrobią wszystko, abyśmy nie otrzymali chwały, którą przygotował nam Chrystus. (Rz 8, 17) Dlatego od dzieciństwa nasze serca są połamane. Mamy serca dobre, ale złamane przez zranienia, których doznaliśmy od ludzi często nam bardzo bliskich. A te złamania powodowały, że grzeszyliśmy, co tylko powiększało rozpadlinę w naszej duszy. Dlatego tak ważne jest, abyśmy się nawrócili z całego serca do Boga. To znaczy zebrali te wszystkie odłamane fragmenty, całe nasze serce, ze wszystkimi zranieniami i wstydliwymi miejscami. Musimy to wszystko ofiarować Bogu i błagać Go o uzdrowienie naszych serc. O to, by pokazał nam nasze zranienia, bo często nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy. Żeby poskładał nasze serce w całość poprzez uzdrowienie po kolei wszystkich tych ran i zamieszkał w nim. Ma się to dokonać „przez post i płacz, i lament”. Jezus, gdy Go o to poprosimy, pokaże nam nasze zranienia, abyśmy mogli je opłakać. Musi dotknąć tych ran, rozciąć je, bo wdała się w nie gangrena. Dopiero wtedy będzie je mógł oczyścić. Niestety, ale to bolesny zabieg, podczas którego będziemy opłakiwać nasze serca. Ale te łzy podziałają kojąco na rany i wypłuczą z nich brud grzechów.
Lament to nasze błaganie, aby Jezus wszedł w to wszystko. Lamentem uznajemy naszą grzeszność i wyznajemy Mu nasze grzechy. Wyznać grzechy i uznać grzeszność musimy nie dlatego, że On o tym nie wie (On zna nasze grzechy dużo lepiej, niż my sami), ale po to, by to coś z nas wyszło. Czytaliście „Inny Świat” Grudzińskiego? W scenie finałowej pewien Żyd z Grodna, który wraz z głównym bohaterem siedział w łagrze, wyznaje mu, co mu leży na sercu. Opowiada o niegodziwości, jakiej się dopuścił, bowiem nie może już wytrzymać ze świadomością, że na sumieniu ma śmierć czterech osób. Główny bohater jednak nie daje mu usprawiedliwienia. Nie ma zresztą takiej władzy. Ale Jezus owszem. Dlatego, gdy wyznamy Mu, co w nas siedzi, to On nam wybaczy i nas od tego uwolni.
Poza tym, wyznawanie win i uznanie swojej grzeszności ma jeszcze jedną bardzo ważną funkcję (oprócz, oczywiście, przytemperowania naszej pychy). Mianowicie dzięki temu możemy dostrzec, w jaki sposób Wróg działa w naszym życiu. To jak oględziny murów twierdzy naszej duszy przed kolejną bitwą, aby poznać nasze słabe miejsca i móc ich na przyszłość lepiej bronić. Obchodzimy warownię dookoła i sprawdzamy, w które miejsce uderzył, gdzie mur jest słabiej chroniony, gdzie są wyrwy, a gdzie tajne przejścia, których użył, aby się wśliznąć do środka i sabotować nasze serce. A trzeba wiedzieć, że szatan jest mistrzem w sianiu defetyzmu. Najpierw skusi Cię jakimś kłamstwem, obietnicą czegoś przyjemnego, a kiedy dasz się nabrać, wpadniesz w pułapkę i popełnisz grzech, to jeszcze Cię zwyzywa. I od słowa do słowa wmówi Ci, że jesteś beznadziejny, zły, że Twoje serce jest podłe i że nikogo nie obchodzisz, a już zwłaszcza Boga. Nie wolno nam go słuchać, gdyż on chce dokonać kolejnego rozłamu w naszym sercu. Musimy walczyć z szatanem i nie ustawać w tej walce. Jezus go zwyciężył na Krzyżu i poprzez swoje Zmartwychwstanie – wyrwał nas z jego władzy. Dał nam dobre serca, w których jest zasiana dawna chwała – ta, którą ukradł nam na początku, kiedy nakłonił naszych prarodziców do grzechu pierworodnego. Ale mimo tego wielkiego zwycięstwa walka wciąż trwa. Jest to wojna o nasze serca, które Wróg – „Złodziej, który przychodzi kraść, zabijać i niszczyć” – chce nam odebrać. To dlatego musimy wciąż walczyć. Na szczęście nie pozostajemy w tej walce sami. Bóg nas wspomaga, walczy ramię w ramię z nami. Jego aniołowie też są wciąż tuż przy nas i bohatersko walczą wraz z nami przeciw hordom demonów, które raz po raz na nas nacierają. (Ef 6, 12)
Co ważne, Bóg – który jest Największym, Wszechmocnym Wojownikiem i arcygenialnym dowódcą – prowadzi wszystkie manewry tak, aby ataki diabelskie nigdy nie były dla żadnego z nas zbyt potężne, byśmy mogli je odeprzeć. Nikt z nas nie zmaga się z atakami, które są ponad jego możliwości. Bóg na to nie pozwoli. Wspiera nas, kiedy widzi, że brakuje nam już sił do walki. I jeśli tylko się nie poddamy, zwyciężymy. „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 24,13) To jest, jakby to powiedział Sapkowski – chrzest ognia. Musimy przejść przez wojenną pożogę, gdyż złoto się w ogniu próbuje (1 P 1,7). Jeśli okażemy męstwo w boju, udowodnimy, że jesteśmy godni chwały nam obiecanej przez Boga, wejdziemy do Jego królestwa i będziemy z Nim królować. Bowiem nasze nowe serca, które otrzymaliśmy, są naszą warownią, naszą zbroją i mieczem, całym naszym potrzebnym wyposażeniem w walce, a ponadto wszystko zawierają Bożą chwałę nam obiecaną, którą jest godność królewska. Tak jest, synami królewskimi jesteśmy.
John Eldredge (autor m. in. „Pełni Serca”) lubi się w swoich książkach posługiwać porównaniem do Aragorna z „Władcy Pierścieni” Tolkiena. I jest to bardzo trafne porównanie. Aragorn z początku był tylko Obieżyświatem – człowiekiem, który w Śródziemiu nie miał swojego miejsca, sypiał pod gołym niebem. Ale był on potomkiem i spadkobiercą królów Gondoru, w jego żyłach płynęła królewska krew, mimo faktu, iż w jego życiu nie było nic z królewskiego blichtru. Ale potem wyruszył na wojnę z Mordorem, królestwem ciemności, i walczył dzielnie. Jego dobre, królewskie serce dawało mu siłę do przeciwstawiania się potęgom zła. I dopiero po ostatecznej bitwie, kiedy potęga Saurona została całkowicie skruszona i roztarta w pył, powrócił do Gondoru, aby odebrać należne mu dziedzictwo. I nikt nie miał wątpliwości co do jego królewskiej godności. Udowodnił ją swym męstwem w walce.
I z nami jest dokładnie tak samo. Jeśli tylko nie zdezerterujemy, czeka nas chwała i panowanie w Królestwie Bożym. Wraz z Chrystusem będziemy sprawować sąd nad aniołami (1 Kor 6, 3). Czy rozumiesz, co to oznacza? W Starym Testamencie sąd nad ludem sprawował jego król, ustanowiony przez Boga – Dawid, czy Salomon na ten przykład. A więc będziemy wraz z Bogiem królowali nad aniołami, czyli istotami znacznie doskonalszymi od nas – ludzi. Brzmi jak szaleństwo, prawda? I tak jest! To jest szaleństwo! Bo Bóg nas kocha aż do szaleństwa!
Ale skoro mamy walczyć, to jak? Przecież demony są istotami duchowymi, nie da się im przyłożyć szablą. Otóż odpowiedzią jest ten trzeci element, o którym wbrew pozorom nie zapomniałem. Mianowicie – post, czyli odmawianie sobie niektórych przyjemności, asceza, która umacnia naszą wolę i pomaga nam w walce z pokusami.
Ale, jak wiemy, post sam w sobie nie wystarcza, musi być połączony z dwoma innymi elementami – modlitwą i jałmużną. Modlitwa, czyli życie w zażyłości z Bogiem, „chodzenie z Bogiem” (jak to określa Eldredge), słuchanie Go, rozmowa z Nim. Dzięki niej otwieramy się na Boże łaski i Bożą moc, gdyż modlitwa jest nierozerwalnie połączona z wiarą. I w końcu jałmużna, czyli dobre uczynki. Przez nie kształtuje się nasze serce, uszlachetnia się. Miłość przemienia wszystko, a dobre uczynki są właśnie wyrazem Miłości, której zresztą Szatan się lęka.
Oto, jaką Bóg dał nam broń – post, modlitwę i jałmużnę.
Pamiętać jednak należy o jeszcze jednej ważnej rzeczy – to jest wojna bezpardonowa. Walczymy przeciw kłamcy i wichrzycielowi. Wróg jest oszustem, więc nie wolno z nim iść na żadne ugody. Żadnych ustępstw, żadnych kompromisów z własnym sumieniem, jeśli nie chcemy znów zostać oszukani i okłamani.
Oto jest dobra nowina, jaką przyniósł nam Chrystus. Jesteśmy dla Niego niesłychanie ważni i chce nam dać swoją chwałę. Po to przyszedł, umarł i zmartwychwstał, abyśmy mieli życie wieczne. Ale nim to nastąpi, musimy pokazać, że jesteśmy tego godni. To jest wielkie wyzwanie, które jednak warto podjąć. Chrystus nas wybrał, byśmy odegrali czołowe role w Największej Epickiej Opowieści wszechczasów. To wielkie wyróżnienie. Nie zmarnujmy tej szansy.
Amen.
Zauważmy, do czego wzywa nas Bóg w tym fragmencie. Do tego, abyśmy nawrócili się do Niego całym swym sercem. Nie mówi „nawróćcie się, nie grzeszcie więcej”. Wzywa do czegoś głębszego, do nawrócenia naszych serc, a więc całego naszego jestestwa. Nie wystarczy tylko pójść do spowiedzi, odklepać, jakie grzechy popełniliśmy i obiecać, że postaramy się ich więcej nie powtarzać (choć i tak wiemy, że następnym razem będzie dokładnie to samo). Wtedy nie zrobimy żadnego kroku naprzód. A niestety nasza spowiedź zwykle tak wygląda. Moja też zresztą. Tu chodzi o prawdziwe nawrócenie.
Aktualnie przeżywamy okres wielkanocny, radujemy się z tego, że Jezus zmartwychwstał i dał nam nowe serca. Dobre serca. Tak, właśnie tak – Twoje serce jest dobre. I bardzo się liczy dla Boga. Ale od czasu, kiedy dostaliśmy na chrzcie nowe serca, nieustannie jesteśmy atakowani przez demony. One nas nienawidzą, walczą z naszym sercem i zrobią wszystko, abyśmy nie otrzymali chwały, którą przygotował nam Chrystus. (Rz 8, 17) Dlatego od dzieciństwa nasze serca są połamane. Mamy serca dobre, ale złamane przez zranienia, których doznaliśmy od ludzi często nam bardzo bliskich. A te złamania powodowały, że grzeszyliśmy, co tylko powiększało rozpadlinę w naszej duszy. Dlatego tak ważne jest, abyśmy się nawrócili z całego serca do Boga. To znaczy zebrali te wszystkie odłamane fragmenty, całe nasze serce, ze wszystkimi zranieniami i wstydliwymi miejscami. Musimy to wszystko ofiarować Bogu i błagać Go o uzdrowienie naszych serc. O to, by pokazał nam nasze zranienia, bo często nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy. Żeby poskładał nasze serce w całość poprzez uzdrowienie po kolei wszystkich tych ran i zamieszkał w nim. Ma się to dokonać „przez post i płacz, i lament”. Jezus, gdy Go o to poprosimy, pokaże nam nasze zranienia, abyśmy mogli je opłakać. Musi dotknąć tych ran, rozciąć je, bo wdała się w nie gangrena. Dopiero wtedy będzie je mógł oczyścić. Niestety, ale to bolesny zabieg, podczas którego będziemy opłakiwać nasze serca. Ale te łzy podziałają kojąco na rany i wypłuczą z nich brud grzechów.
Lament to nasze błaganie, aby Jezus wszedł w to wszystko. Lamentem uznajemy naszą grzeszność i wyznajemy Mu nasze grzechy. Wyznać grzechy i uznać grzeszność musimy nie dlatego, że On o tym nie wie (On zna nasze grzechy dużo lepiej, niż my sami), ale po to, by to coś z nas wyszło. Czytaliście „Inny Świat” Grudzińskiego? W scenie finałowej pewien Żyd z Grodna, który wraz z głównym bohaterem siedział w łagrze, wyznaje mu, co mu leży na sercu. Opowiada o niegodziwości, jakiej się dopuścił, bowiem nie może już wytrzymać ze świadomością, że na sumieniu ma śmierć czterech osób. Główny bohater jednak nie daje mu usprawiedliwienia. Nie ma zresztą takiej władzy. Ale Jezus owszem. Dlatego, gdy wyznamy Mu, co w nas siedzi, to On nam wybaczy i nas od tego uwolni.
Poza tym, wyznawanie win i uznanie swojej grzeszności ma jeszcze jedną bardzo ważną funkcję (oprócz, oczywiście, przytemperowania naszej pychy). Mianowicie dzięki temu możemy dostrzec, w jaki sposób Wróg działa w naszym życiu. To jak oględziny murów twierdzy naszej duszy przed kolejną bitwą, aby poznać nasze słabe miejsca i móc ich na przyszłość lepiej bronić. Obchodzimy warownię dookoła i sprawdzamy, w które miejsce uderzył, gdzie mur jest słabiej chroniony, gdzie są wyrwy, a gdzie tajne przejścia, których użył, aby się wśliznąć do środka i sabotować nasze serce. A trzeba wiedzieć, że szatan jest mistrzem w sianiu defetyzmu. Najpierw skusi Cię jakimś kłamstwem, obietnicą czegoś przyjemnego, a kiedy dasz się nabrać, wpadniesz w pułapkę i popełnisz grzech, to jeszcze Cię zwyzywa. I od słowa do słowa wmówi Ci, że jesteś beznadziejny, zły, że Twoje serce jest podłe i że nikogo nie obchodzisz, a już zwłaszcza Boga. Nie wolno nam go słuchać, gdyż on chce dokonać kolejnego rozłamu w naszym sercu. Musimy walczyć z szatanem i nie ustawać w tej walce. Jezus go zwyciężył na Krzyżu i poprzez swoje Zmartwychwstanie – wyrwał nas z jego władzy. Dał nam dobre serca, w których jest zasiana dawna chwała – ta, którą ukradł nam na początku, kiedy nakłonił naszych prarodziców do grzechu pierworodnego. Ale mimo tego wielkiego zwycięstwa walka wciąż trwa. Jest to wojna o nasze serca, które Wróg – „Złodziej, który przychodzi kraść, zabijać i niszczyć” – chce nam odebrać. To dlatego musimy wciąż walczyć. Na szczęście nie pozostajemy w tej walce sami. Bóg nas wspomaga, walczy ramię w ramię z nami. Jego aniołowie też są wciąż tuż przy nas i bohatersko walczą wraz z nami przeciw hordom demonów, które raz po raz na nas nacierają. (Ef 6, 12)
Co ważne, Bóg – który jest Największym, Wszechmocnym Wojownikiem i arcygenialnym dowódcą – prowadzi wszystkie manewry tak, aby ataki diabelskie nigdy nie były dla żadnego z nas zbyt potężne, byśmy mogli je odeprzeć. Nikt z nas nie zmaga się z atakami, które są ponad jego możliwości. Bóg na to nie pozwoli. Wspiera nas, kiedy widzi, że brakuje nam już sił do walki. I jeśli tylko się nie poddamy, zwyciężymy. „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 24,13) To jest, jakby to powiedział Sapkowski – chrzest ognia. Musimy przejść przez wojenną pożogę, gdyż złoto się w ogniu próbuje (1 P 1,7). Jeśli okażemy męstwo w boju, udowodnimy, że jesteśmy godni chwały nam obiecanej przez Boga, wejdziemy do Jego królestwa i będziemy z Nim królować. Bowiem nasze nowe serca, które otrzymaliśmy, są naszą warownią, naszą zbroją i mieczem, całym naszym potrzebnym wyposażeniem w walce, a ponadto wszystko zawierają Bożą chwałę nam obiecaną, którą jest godność królewska. Tak jest, synami królewskimi jesteśmy.
John Eldredge (autor m. in. „Pełni Serca”) lubi się w swoich książkach posługiwać porównaniem do Aragorna z „Władcy Pierścieni” Tolkiena. I jest to bardzo trafne porównanie. Aragorn z początku był tylko Obieżyświatem – człowiekiem, który w Śródziemiu nie miał swojego miejsca, sypiał pod gołym niebem. Ale był on potomkiem i spadkobiercą królów Gondoru, w jego żyłach płynęła królewska krew, mimo faktu, iż w jego życiu nie było nic z królewskiego blichtru. Ale potem wyruszył na wojnę z Mordorem, królestwem ciemności, i walczył dzielnie. Jego dobre, królewskie serce dawało mu siłę do przeciwstawiania się potęgom zła. I dopiero po ostatecznej bitwie, kiedy potęga Saurona została całkowicie skruszona i roztarta w pył, powrócił do Gondoru, aby odebrać należne mu dziedzictwo. I nikt nie miał wątpliwości co do jego królewskiej godności. Udowodnił ją swym męstwem w walce.
I z nami jest dokładnie tak samo. Jeśli tylko nie zdezerterujemy, czeka nas chwała i panowanie w Królestwie Bożym. Wraz z Chrystusem będziemy sprawować sąd nad aniołami (1 Kor 6, 3). Czy rozumiesz, co to oznacza? W Starym Testamencie sąd nad ludem sprawował jego król, ustanowiony przez Boga – Dawid, czy Salomon na ten przykład. A więc będziemy wraz z Bogiem królowali nad aniołami, czyli istotami znacznie doskonalszymi od nas – ludzi. Brzmi jak szaleństwo, prawda? I tak jest! To jest szaleństwo! Bo Bóg nas kocha aż do szaleństwa!
Ale skoro mamy walczyć, to jak? Przecież demony są istotami duchowymi, nie da się im przyłożyć szablą. Otóż odpowiedzią jest ten trzeci element, o którym wbrew pozorom nie zapomniałem. Mianowicie – post, czyli odmawianie sobie niektórych przyjemności, asceza, która umacnia naszą wolę i pomaga nam w walce z pokusami.
Ale, jak wiemy, post sam w sobie nie wystarcza, musi być połączony z dwoma innymi elementami – modlitwą i jałmużną. Modlitwa, czyli życie w zażyłości z Bogiem, „chodzenie z Bogiem” (jak to określa Eldredge), słuchanie Go, rozmowa z Nim. Dzięki niej otwieramy się na Boże łaski i Bożą moc, gdyż modlitwa jest nierozerwalnie połączona z wiarą. I w końcu jałmużna, czyli dobre uczynki. Przez nie kształtuje się nasze serce, uszlachetnia się. Miłość przemienia wszystko, a dobre uczynki są właśnie wyrazem Miłości, której zresztą Szatan się lęka.
Oto, jaką Bóg dał nam broń – post, modlitwę i jałmużnę.
Pamiętać jednak należy o jeszcze jednej ważnej rzeczy – to jest wojna bezpardonowa. Walczymy przeciw kłamcy i wichrzycielowi. Wróg jest oszustem, więc nie wolno z nim iść na żadne ugody. Żadnych ustępstw, żadnych kompromisów z własnym sumieniem, jeśli nie chcemy znów zostać oszukani i okłamani.
Oto jest dobra nowina, jaką przyniósł nam Chrystus. Jesteśmy dla Niego niesłychanie ważni i chce nam dać swoją chwałę. Po to przyszedł, umarł i zmartwychwstał, abyśmy mieli życie wieczne. Ale nim to nastąpi, musimy pokazać, że jesteśmy tego godni. To jest wielkie wyzwanie, które jednak warto podjąć. Chrystus nas wybrał, byśmy odegrali czołowe role w Największej Epickiej Opowieści wszechczasów. To wielkie wyróżnienie. Nie zmarnujmy tej szansy.
Amen.
Słowa Nadziei #4: O związkach cz.3
General | Posted 18 years agoPłciowość jest newralgicznym punktem, bo jest związana z przekazywaniem Miłości i życia. Dlatego szatan będzie za wszelką cenę będzie próbował przemienić Wasze współżycie w egoistyczne zaspokajanie Waszych żądz. Wtedy druga osoba stanie się dla Was przedmiotem, choć się do tego nigdy nie przyznacie. Popęd seksualny jest dobry i zdrowy, ale też wystawiany na bardzo silne działanie szatana. Dlatego Kościół się przeciwstawia seksowi bez ślubu. Bo dopiero związek sakramentalny uświęca Was i Bóg Wam dopomoże (jeśli Go o to poprosicie i będziecie z Nim współpracować), aby współżycie było oddaniem się z Miłości współmałżonkowi, a nie braniem go z pożądania.
Tak samo antykoncepcja. Abstrahując już od tego, jakie szkodliwe efekty uboczne ma antykoncepcja hormonalna, ale czemu antykoncepcja służy? Abyście w fazie płodnej, kiedy jest największy popęd, mogli uprawiać seks bez zapłodnienia. Moi Drodzy, jeżeli chcecie poczekać na dzieci, a naprawdę się kochacie i szanujecie , to czy będziecie w stanie się powstrzymać parę dni od współżycia? Ja wiem, hormony buzują wtedy, ale jest i największe niebezpieczeństwo, że wpadniecie w pożądanie, bo i pokusa jest największa.
Amen.
Tak samo antykoncepcja. Abstrahując już od tego, jakie szkodliwe efekty uboczne ma antykoncepcja hormonalna, ale czemu antykoncepcja służy? Abyście w fazie płodnej, kiedy jest największy popęd, mogli uprawiać seks bez zapłodnienia. Moi Drodzy, jeżeli chcecie poczekać na dzieci, a naprawdę się kochacie i szanujecie , to czy będziecie w stanie się powstrzymać parę dni od współżycia? Ja wiem, hormony buzują wtedy, ale jest i największe niebezpieczeństwo, że wpadniecie w pożądanie, bo i pokusa jest największa.
Amen.
SN#3: O związkach cz.2/WoH#3: About relationship p.2
General | Posted 18 years agoDlaczego dzieje się tak, że ludzie tak bardzo się kochają, a potem potrafią się tak strasznie nienawidzić?
Dlatego, że gdy ukochana osoba staje się dla mnie bogiem, to jest – stawiam ją na pierwszym miejscu, które należy się Bogu, wtedy jest to bluźnierstwo. A ta osoba jest tylko człowiekiem, więc w końcu kiedyś zawiedzie. Kiedy bóg, ostoja, opoka, doskonałość zawodzi, czujemy się oszukani i zaczynamy go nienawidzić. A im bardziej tę nienawiść tłumimy, tym bardziej ona wzrasta.
Potrzeba tu wielkiej roztropności i Bożej łaski.
Jeśli uważasz, że kochasz swoją dziewczynę, czy swojego chłopaka – spróbujcie przez miesiąc wytrzymać (oczywiście spotykając się tak często, jak dotąd) bez współżycia ani nawet namiętnych pieszczot. Jeśli nie jesteście w stanie tego zrobić, to zastanówcie się, czy Wasz związek oparty jest na Miłości, czy na pożądaniu. Jeśli na pożądaniu, to ile wytrzyma? Dopóki się sobie nie znudzicie? Czy dopóki nie przestaniecie siebie wzajemnie pociągać? Ile to potrwa? 5 lat? 10? Za dziesięć lat żadne z Was nie będzie już wyglądało tak pięknie, jak teraz.
Dacie radę wytrzymać miesiąc? A dwa? A rok? A do ślubu?
To są pytania, które - jak sądzę - warto sobie zadać. Ja już zdecydowałem, że będę czekał do ślubu, ponieważ Osoba, którą kocham jest dla mnie zbyt ważna i wartościowa, bym miał się z tym spieszyć.
Ciąg dalszy nastąpi…
_ _ _ _ _ _ _
Why does it happen, that two people love each other so much, but after some time their great love transforms into even greater hate?
That’s because when beloved person becomes a god for us – that means, we put him on a first place, which is reserved for God, then it is a blasphemy. That person is only a human, so it is a question of time for him to disappoint us. When god, our mainstay and tower of strength, a perfection disappoints, we feel than we’ve been cheated, so we are starting to hate our god. And the more we suppress that hatred, the more it grows and enlarge.
There’s a need for great wisdom and God’s grace…
If you think, that you love your girlfriend or your boyfriend – try to have no sex with her/him for a month. Of course – when you’re meeting as often, as always. No sex and even no passionate caresses for one month – are you able to do that? If not, maybe that means, that your relationship isn’t built on Love, but on desire? If it is built on desire, how long it will last? Until you get bored of yourselves? Or as long as you are attractive to yourselves? So how long would it be? 5 years? 10? After ten years none of you would be as beautiful as today.
Would you able to endure one month? And how about two? A year? Or even until you get married?
These are questions, which - I think - are worth to ask yourselves. I've already decided, that I will wait till marriage, because the Person I love is much too important and worthy for me, so I don't want to hurry up with these things.
To be continued…
Dlatego, że gdy ukochana osoba staje się dla mnie bogiem, to jest – stawiam ją na pierwszym miejscu, które należy się Bogu, wtedy jest to bluźnierstwo. A ta osoba jest tylko człowiekiem, więc w końcu kiedyś zawiedzie. Kiedy bóg, ostoja, opoka, doskonałość zawodzi, czujemy się oszukani i zaczynamy go nienawidzić. A im bardziej tę nienawiść tłumimy, tym bardziej ona wzrasta.
Potrzeba tu wielkiej roztropności i Bożej łaski.
Jeśli uważasz, że kochasz swoją dziewczynę, czy swojego chłopaka – spróbujcie przez miesiąc wytrzymać (oczywiście spotykając się tak często, jak dotąd) bez współżycia ani nawet namiętnych pieszczot. Jeśli nie jesteście w stanie tego zrobić, to zastanówcie się, czy Wasz związek oparty jest na Miłości, czy na pożądaniu. Jeśli na pożądaniu, to ile wytrzyma? Dopóki się sobie nie znudzicie? Czy dopóki nie przestaniecie siebie wzajemnie pociągać? Ile to potrwa? 5 lat? 10? Za dziesięć lat żadne z Was nie będzie już wyglądało tak pięknie, jak teraz.
Dacie radę wytrzymać miesiąc? A dwa? A rok? A do ślubu?
To są pytania, które - jak sądzę - warto sobie zadać. Ja już zdecydowałem, że będę czekał do ślubu, ponieważ Osoba, którą kocham jest dla mnie zbyt ważna i wartościowa, bym miał się z tym spieszyć.
Ciąg dalszy nastąpi…
_ _ _ _ _ _ _
Why does it happen, that two people love each other so much, but after some time their great love transforms into even greater hate?
That’s because when beloved person becomes a god for us – that means, we put him on a first place, which is reserved for God, then it is a blasphemy. That person is only a human, so it is a question of time for him to disappoint us. When god, our mainstay and tower of strength, a perfection disappoints, we feel than we’ve been cheated, so we are starting to hate our god. And the more we suppress that hatred, the more it grows and enlarge.
There’s a need for great wisdom and God’s grace…
If you think, that you love your girlfriend or your boyfriend – try to have no sex with her/him for a month. Of course – when you’re meeting as often, as always. No sex and even no passionate caresses for one month – are you able to do that? If not, maybe that means, that your relationship isn’t built on Love, but on desire? If it is built on desire, how long it will last? Until you get bored of yourselves? Or as long as you are attractive to yourselves? So how long would it be? 5 years? 10? After ten years none of you would be as beautiful as today.
Would you able to endure one month? And how about two? A year? Or even until you get married?
These are questions, which - I think - are worth to ask yourselves. I've already decided, that I will wait till marriage, because the Person I love is much too important and worthy for me, so I don't want to hurry up with these things.
To be continued…
Słowa Nadziei#2 - Conieco o związkach cz.1 / Words of Hope
General | Posted 18 years agoPsalm 46 - Bóg naszą mocą
(Ps 46, 5b-6)
"...Uświęcony przybytek Najwyższego.
Bóg jest w jego wnętrzu, więc sie nie zachwieje;
Bóg mu pomoże o brzasku poranka."
Przybytkiem Najwyższego jest ludzkie serce.
Skoro oddaliśmy sobie nawzajem swoje serca, powinniśmy je teraz oddać Bogu, aby On zamieszkał w nich. On ich będzie strzegł, będzie pomagał w trudnościach ("Bóg mu pomoże o brzasku poranka", "Łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach, przeto nie boimy się, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza.").
Trudności przyjdą, to jest pewne. Ale tylko, gdy fundamentem i spoiwem naszego związku będzie Bóg, będziemy mogli wszystkie je przetrwać bez strachu.
Jesteśmy razem, by się wzajemnie uświęcać, iść drogą do Nieba we dwoje. Jeśli będziemy kroczyć tą drogą, będą się działy cuda. ("Przyjdźcie, zobaczcie dzieła Pana, dzieła zdumiewające, których dokonuje na ziemi. On uśmierza wojny aż po krańce ziemi.")
Przyznaję, że chciałem iść do zakonu, być zaślubionym Bogu z tego powodu, że mam wewnętrzną potrzebę uświęcania się i powierzenia Bogu swojego życia, ale również dlatego, że potrzebuję być z kimś doskonałym, kimś, kto mnie nie zawiedzie. Potrzebuję tego wszystkiego, co jest przymiotami Boga - Miłości, dobroci, wyrozumiałości, piękna...
Nie mogłem nigdy znaleźć takiej osoby, ale Pan postawił wreszcie na mej drodze pewną Kobietę, w której widzę jasno odbicie Bożej doskonałości i piękna. Co więcej, Bóg obdarzył nas wzajemnym uczuciem w sposób niezwykły. Ona jest dla mnie cudem i darem od Boga.
Wiem, że nie zasługuję na ten dar, ale nigdy nie zasługiwałem, a Pan obdarzał mnie swoimi łaskami. Dar, łaskę należy przyjąć i być za nią wdzięcznym, bo dostajemy je za darmo od Boga.
Amen.
cdn.
- - - - - - -
Psalm 46
(Ps 46, 4b-5) '...the holy place where the Most High dwells.
God is within her, she will not fall;
God will help her at break of day.'
The holy place, where the Most High dwells is human heart.
If we have given each other our hearts, now we should give them to God, so He can live in them. He will protect them, He will help us to solve difficulties (‘God will help her at break of day’, ‘...an ever-present help in trouble. Therefore we will not fear, though the earth give way and the mountains fall into the heart of the sea.’).
Troubles will come for sure. But only, when God is foundation and cement of our relationship, we can endure all of them without fear.
We are a couple to sanctify each other, to go to the Heaven together. If we go this way, miracles will happen. (‘Come and see the works of the LORD, the desolations he has brought on the earth. He makes wars cease to the ends of the earth’).
I admit, that I wanted to take the habit, to devote myself to God, because I have internal need of sanctification and entrusting my life to God, but also I need to be with someone perfect, with someone, who won’t fail me. I need all those things, which are attributes of God: Love, kindness, leniency, beauty… I’ve never could find such a person, but Lord finally set on my way a Woman, in whom I see clearly the reflection of God’s perfection and beauty. What’s more, God gave us a mutual affection in such an extraordinary way. She is a miracle for me and gift from God. I know, that I don’t deserve for such a gift, but I’ve never deserved and Lord have been giving me His graces. A gift, a grace should be taken and we are supposed to be thankful for it, because we receive it from God for free.
Amen! :-3
To be continued...
(Ps 46, 5b-6)
"...Uświęcony przybytek Najwyższego.
Bóg jest w jego wnętrzu, więc sie nie zachwieje;
Bóg mu pomoże o brzasku poranka."
Przybytkiem Najwyższego jest ludzkie serce.
Skoro oddaliśmy sobie nawzajem swoje serca, powinniśmy je teraz oddać Bogu, aby On zamieszkał w nich. On ich będzie strzegł, będzie pomagał w trudnościach ("Bóg mu pomoże o brzasku poranka", "Łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach, przeto nie boimy się, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza.").
Trudności przyjdą, to jest pewne. Ale tylko, gdy fundamentem i spoiwem naszego związku będzie Bóg, będziemy mogli wszystkie je przetrwać bez strachu.
Jesteśmy razem, by się wzajemnie uświęcać, iść drogą do Nieba we dwoje. Jeśli będziemy kroczyć tą drogą, będą się działy cuda. ("Przyjdźcie, zobaczcie dzieła Pana, dzieła zdumiewające, których dokonuje na ziemi. On uśmierza wojny aż po krańce ziemi.")
Przyznaję, że chciałem iść do zakonu, być zaślubionym Bogu z tego powodu, że mam wewnętrzną potrzebę uświęcania się i powierzenia Bogu swojego życia, ale również dlatego, że potrzebuję być z kimś doskonałym, kimś, kto mnie nie zawiedzie. Potrzebuję tego wszystkiego, co jest przymiotami Boga - Miłości, dobroci, wyrozumiałości, piękna...
Nie mogłem nigdy znaleźć takiej osoby, ale Pan postawił wreszcie na mej drodze pewną Kobietę, w której widzę jasno odbicie Bożej doskonałości i piękna. Co więcej, Bóg obdarzył nas wzajemnym uczuciem w sposób niezwykły. Ona jest dla mnie cudem i darem od Boga.
Wiem, że nie zasługuję na ten dar, ale nigdy nie zasługiwałem, a Pan obdarzał mnie swoimi łaskami. Dar, łaskę należy przyjąć i być za nią wdzięcznym, bo dostajemy je za darmo od Boga.
Amen.
cdn.
- - - - - - -
Psalm 46
(Ps 46, 4b-5) '...the holy place where the Most High dwells.
God is within her, she will not fall;
God will help her at break of day.'
The holy place, where the Most High dwells is human heart.
If we have given each other our hearts, now we should give them to God, so He can live in them. He will protect them, He will help us to solve difficulties (‘God will help her at break of day’, ‘...an ever-present help in trouble. Therefore we will not fear, though the earth give way and the mountains fall into the heart of the sea.’).
Troubles will come for sure. But only, when God is foundation and cement of our relationship, we can endure all of them without fear.
We are a couple to sanctify each other, to go to the Heaven together. If we go this way, miracles will happen. (‘Come and see the works of the LORD, the desolations he has brought on the earth. He makes wars cease to the ends of the earth’).
I admit, that I wanted to take the habit, to devote myself to God, because I have internal need of sanctification and entrusting my life to God, but also I need to be with someone perfect, with someone, who won’t fail me. I need all those things, which are attributes of God: Love, kindness, leniency, beauty… I’ve never could find such a person, but Lord finally set on my way a Woman, in whom I see clearly the reflection of God’s perfection and beauty. What’s more, God gave us a mutual affection in such an extraordinary way. She is a miracle for me and gift from God. I know, that I don’t deserve for such a gift, but I’ve never deserved and Lord have been giving me His graces. A gift, a grace should be taken and we are supposed to be thankful for it, because we receive it from God for free.
Amen! :-3
To be continued...
Słowa Nadziei#1 - Pokora
General | Posted 18 years agoWitajcie! Postanowiłem, że od dzisiaj będę co tydzień starał się wpisywać jakiś fragment z mojego "dzienniczka duchowego". Jeśli jesteście zainteresowani, zapraszam do czytania. Jeśli chcecie mnie obrzucić kamieniami - proszę bardzo, ale pamiętajcie, że mamy wolność wypowiedzi, więc nie robię nic niewłaściwego. Komu się coś takiego nie podoba, niech po prostu nie czyta i po sprawie.
(So, 2,3; 3,12-13; 1Kor 1,26-31; Mt 5,1 - 12a)
"Aby w Panu chlubił się ten, kto się chlubi"
Pokora - czym ona jest?
Może najpierw powiem, czym nie jest.
Pokora nie polega na tym, że powiem sobie "nie mam niczego". To jest poniżanie samego siebie, zwykle zresztą mocno nieszczere. Często bowiem przy takim podejściu wpada się w coś, co jest przeciwieństwem pokory - w pychę. Tak, źle pojęta pokora wynika z pychy i prowadzi do niej. "A bo ja jestem taki pokorny... A patrzcie na tamtego, odezwał się. Ooo, ten to dopiero nie jest pokorny. Nie to, co ja..."
Skąd wiem? Bo sam miałem do tego tendencje i czasem nadal mi się to zdarza. Ale tak naprawdę to większość z nas ma problemy z pokorą.
A więc czym ona jest? Nie wystarczy powiedzieć "Nie mam niczego", trzeba jeszcze dodać "czego bym nie otrzymał w prezencie od Boga." Człowiek pokorny zna swoją słabość, ale zna też swoją wartość. Wie, że posiada talenty, ale wie też, że otrzymał je za darmo od Boga i że jego zadaniem jest rozwijać je i mądrze używać ich do czenienia dobra. Kiedy Cię chwalą, nie mów, że to nieprawda, ale podziękuj i pamiętaj, komu to wszystko zawdzięczasz. I nie wywyższaj się ponad innych. Sztuką pokory jest klęknąć przy żłóbku Jezusa wraz z prostymi pastuszkami.
Dlatego też Jezus tak ostrzega nas przed niebezpieczeństwem bogactw. "Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do Królestwa Niebieskiego." To nie dlatego, że Jezus nie kocha ludzi bogatych. On kocha wszystkich. Ale bogatemu trudniej jest uklęknąć przy tym żłóbku, z tymi pastuchami i trzodą. Bogactwo zabija pokorę, dlatego, że człowiek ma wtedy złudne poczucie mocy i zasługę przypisuje samemu sobie. I wcale tu nie chodzi tylko o bogactwo materialne. Równie niebezpieczne jest, kiedy ktoś jest bogaczem intelektualnym, czy nawet duchowym. Tak jest! Fałszywa pokora i odjechana religijność może również stać się takim bogactwem, które oddala od Boga. I tu wcale nie chodzi o to, by żyć w nędzy czy być głupim. Mądrość jest wielką cnotą, a nędza materialna wcale nie musi oznaczać ubóstwa duchowego.
Człowiek ubogi w duchu to jest człowiek, który jest pokorny, nie ma złudnego poczucia własnej mocy i nie kombinuje. Oj, a często nam się zdarza kombinować. A to wynika z tego, że nie ufamy Panu. Mówimy Mu, co ma robić i jak ma to robić. Cały czas mu "doradzamy" tak, jakby On sam tego nie wiedział. Albo trzymamy sobie taki wariant zapasowy, w razie, gdyby nie wyszło.
To tak, jakby facet się zaręczył z kobietą, ale gdzieś tam jeszcze miał numer do takiej jednej fajnej blondyny. Ot tak, jakby nie wyszło. Nie ma tak, moi mili. Pan Bóg nie jest idiotą i nie pozwoli z siebie takowego robić. On chce, żebyśmy Mu zaufali, żebyśmy pozwolili Mu działać w naszym życiu Jego własnymi metodami. I żebyśmy przestali kręcić i kombinować. W przeciwnym razie może nawet dopuścić do takiej sytuacji, że będziemy musieli Mu zaufać i pozwolić się Mu poprowadzić. Jak było z Mojżeszem? "Z jednej strony wojsko Faraona, z drugiej Morze Czerwone. I co, Mojżesz, masz jeszcze jakieś pomysły?"
Człowiek ubogi w duchu ufa Bogu. Ufa, że Bóg chce jego dobra, wie co jest dla niego najlepsze i wie, jak to sprawić.
A warto jest być ubogim w duchu, "albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie".
Amen.
(So, 2,3; 3,12-13; 1Kor 1,26-31; Mt 5,1 - 12a)
"Aby w Panu chlubił się ten, kto się chlubi"
Pokora - czym ona jest?
Może najpierw powiem, czym nie jest.
Pokora nie polega na tym, że powiem sobie "nie mam niczego". To jest poniżanie samego siebie, zwykle zresztą mocno nieszczere. Często bowiem przy takim podejściu wpada się w coś, co jest przeciwieństwem pokory - w pychę. Tak, źle pojęta pokora wynika z pychy i prowadzi do niej. "A bo ja jestem taki pokorny... A patrzcie na tamtego, odezwał się. Ooo, ten to dopiero nie jest pokorny. Nie to, co ja..."
Skąd wiem? Bo sam miałem do tego tendencje i czasem nadal mi się to zdarza. Ale tak naprawdę to większość z nas ma problemy z pokorą.
A więc czym ona jest? Nie wystarczy powiedzieć "Nie mam niczego", trzeba jeszcze dodać "czego bym nie otrzymał w prezencie od Boga." Człowiek pokorny zna swoją słabość, ale zna też swoją wartość. Wie, że posiada talenty, ale wie też, że otrzymał je za darmo od Boga i że jego zadaniem jest rozwijać je i mądrze używać ich do czenienia dobra. Kiedy Cię chwalą, nie mów, że to nieprawda, ale podziękuj i pamiętaj, komu to wszystko zawdzięczasz. I nie wywyższaj się ponad innych. Sztuką pokory jest klęknąć przy żłóbku Jezusa wraz z prostymi pastuszkami.
Dlatego też Jezus tak ostrzega nas przed niebezpieczeństwem bogactw. "Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do Królestwa Niebieskiego." To nie dlatego, że Jezus nie kocha ludzi bogatych. On kocha wszystkich. Ale bogatemu trudniej jest uklęknąć przy tym żłóbku, z tymi pastuchami i trzodą. Bogactwo zabija pokorę, dlatego, że człowiek ma wtedy złudne poczucie mocy i zasługę przypisuje samemu sobie. I wcale tu nie chodzi tylko o bogactwo materialne. Równie niebezpieczne jest, kiedy ktoś jest bogaczem intelektualnym, czy nawet duchowym. Tak jest! Fałszywa pokora i odjechana religijność może również stać się takim bogactwem, które oddala od Boga. I tu wcale nie chodzi o to, by żyć w nędzy czy być głupim. Mądrość jest wielką cnotą, a nędza materialna wcale nie musi oznaczać ubóstwa duchowego.
Człowiek ubogi w duchu to jest człowiek, który jest pokorny, nie ma złudnego poczucia własnej mocy i nie kombinuje. Oj, a często nam się zdarza kombinować. A to wynika z tego, że nie ufamy Panu. Mówimy Mu, co ma robić i jak ma to robić. Cały czas mu "doradzamy" tak, jakby On sam tego nie wiedział. Albo trzymamy sobie taki wariant zapasowy, w razie, gdyby nie wyszło.
To tak, jakby facet się zaręczył z kobietą, ale gdzieś tam jeszcze miał numer do takiej jednej fajnej blondyny. Ot tak, jakby nie wyszło. Nie ma tak, moi mili. Pan Bóg nie jest idiotą i nie pozwoli z siebie takowego robić. On chce, żebyśmy Mu zaufali, żebyśmy pozwolili Mu działać w naszym życiu Jego własnymi metodami. I żebyśmy przestali kręcić i kombinować. W przeciwnym razie może nawet dopuścić do takiej sytuacji, że będziemy musieli Mu zaufać i pozwolić się Mu poprowadzić. Jak było z Mojżeszem? "Z jednej strony wojsko Faraona, z drugiej Morze Czerwone. I co, Mojżesz, masz jeszcze jakieś pomysły?"
Człowiek ubogi w duchu ufa Bogu. Ufa, że Bóg chce jego dobra, wie co jest dla niego najlepsze i wie, jak to sprawić.
A warto jest być ubogim w duchu, "albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie".
Amen.
FA+
