Views: 1154
Submissions: 54
Favs: 46
Photographer | Registered: September 5, 2007 04:23:51 PM
Not Available...
Featured Submission
Stats
Comments Earned: 341
Comments Made: 636
Journals: 5
Comments Made: 636
Journals: 5
Recent Journal
Słowa Nadziei # 5 – Naprawdę DOBRA Nowina (G)
17 years ago
„Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament.” (Jo 2,12)
Zauważmy, do czego wzywa nas Bóg w tym fragmencie. Do tego, abyśmy nawrócili się do Niego całym swym sercem. Nie mówi „nawróćcie się, nie grzeszcie więcej”. Wzywa do czegoś głębszego, do nawrócenia naszych serc, a więc całego naszego jestestwa. Nie wystarczy tylko pójść do spowiedzi, odklepać, jakie grzechy popełniliśmy i obiecać, że postaramy się ich więcej nie powtarzać (choć i tak wiemy, że następnym razem będzie dokładnie to samo). Wtedy nie zrobimy żadnego kroku naprzód. A niestety nasza spowiedź zwykle tak wygląda. Moja też zresztą. Tu chodzi o prawdziwe nawrócenie.
Aktualnie przeżywamy okres wielkanocny, radujemy się z tego, że Jezus zmartwychwstał i dał nam nowe serca. Dobre serca. Tak, właśnie tak – Twoje serce jest dobre. I bardzo się liczy dla Boga. Ale od czasu, kiedy dostaliśmy na chrzcie nowe serca, nieustannie jesteśmy atakowani przez demony. One nas nienawidzą, walczą z naszym sercem i zrobią wszystko, abyśmy nie otrzymali chwały, którą przygotował nam Chrystus. (Rz 8, 17) Dlatego od dzieciństwa nasze serca są połamane. Mamy serca dobre, ale złamane przez zranienia, których doznaliśmy od ludzi często nam bardzo bliskich. A te złamania powodowały, że grzeszyliśmy, co tylko powiększało rozpadlinę w naszej duszy. Dlatego tak ważne jest, abyśmy się nawrócili z całego serca do Boga. To znaczy zebrali te wszystkie odłamane fragmenty, całe nasze serce, ze wszystkimi zranieniami i wstydliwymi miejscami. Musimy to wszystko ofiarować Bogu i błagać Go o uzdrowienie naszych serc. O to, by pokazał nam nasze zranienia, bo często nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy. Żeby poskładał nasze serce w całość poprzez uzdrowienie po kolei wszystkich tych ran i zamieszkał w nim. Ma się to dokonać „przez post i płacz, i lament”. Jezus, gdy Go o to poprosimy, pokaże nam nasze zranienia, abyśmy mogli je opłakać. Musi dotknąć tych ran, rozciąć je, bo wdała się w nie gangrena. Dopiero wtedy będzie je mógł oczyścić. Niestety, ale to bolesny zabieg, podczas którego będziemy opłakiwać nasze serca. Ale te łzy podziałają kojąco na rany i wypłuczą z nich brud grzechów.
Lament to nasze błaganie, aby Jezus wszedł w to wszystko. Lamentem uznajemy naszą grzeszność i wyznajemy Mu nasze grzechy. Wyznać grzechy i uznać grzeszność musimy nie dlatego, że On o tym nie wie (On zna nasze grzechy dużo lepiej, niż my sami), ale po to, by to coś z nas wyszło. Czytaliście „Inny Świat” Grudzińskiego? W scenie finałowej pewien Żyd z Grodna, który wraz z głównym bohaterem siedział w łagrze, wyznaje mu, co mu leży na sercu. Opowiada o niegodziwości, jakiej się dopuścił, bowiem nie może już wytrzymać ze świadomością, że na sumieniu ma śmierć czterech osób. Główny bohater jednak nie daje mu usprawiedliwienia. Nie ma zresztą takiej władzy. Ale Jezus owszem. Dlatego, gdy wyznamy Mu, co w nas siedzi, to On nam wybaczy i nas od tego uwolni.
Poza tym, wyznawanie win i uznanie swojej grzeszności ma jeszcze jedną bardzo ważną funkcję (oprócz, oczywiście, przytemperowania naszej pychy). Mianowicie dzięki temu możemy dostrzec, w jaki sposób Wróg działa w naszym życiu. To jak oględziny murów twierdzy naszej duszy przed kolejną bitwą, aby poznać nasze słabe miejsca i móc ich na przyszłość lepiej bronić. Obchodzimy warownię dookoła i sprawdzamy, w które miejsce uderzył, gdzie mur jest słabiej chroniony, gdzie są wyrwy, a gdzie tajne przejścia, których użył, aby się wśliznąć do środka i sabotować nasze serce. A trzeba wiedzieć, że szatan jest mistrzem w sianiu defetyzmu. Najpierw skusi Cię jakimś kłamstwem, obietnicą czegoś przyjemnego, a kiedy dasz się nabrać, wpadniesz w pułapkę i popełnisz grzech, to jeszcze Cię zwyzywa. I od słowa do słowa wmówi Ci, że jesteś beznadziejny, zły, że Twoje serce jest podłe i że nikogo nie obchodzisz, a już zwłaszcza Boga. Nie wolno nam go słuchać, gdyż on chce dokonać kolejnego rozłamu w naszym sercu. Musimy walczyć z szatanem i nie ustawać w tej walce. Jezus go zwyciężył na Krzyżu i poprzez swoje Zmartwychwstanie – wyrwał nas z jego władzy. Dał nam dobre serca, w których jest zasiana dawna chwała – ta, którą ukradł nam na początku, kiedy nakłonił naszych prarodziców do grzechu pierworodnego. Ale mimo tego wielkiego zwycięstwa walka wciąż trwa. Jest to wojna o nasze serca, które Wróg – „Złodziej, który przychodzi kraść, zabijać i niszczyć” – chce nam odebrać. To dlatego musimy wciąż walczyć. Na szczęście nie pozostajemy w tej walce sami. Bóg nas wspomaga, walczy ramię w ramię z nami. Jego aniołowie też są wciąż tuż przy nas i bohatersko walczą wraz z nami przeciw hordom demonów, które raz po raz na nas nacierają. (Ef 6, 12)
Co ważne, Bóg – który jest Największym, Wszechmocnym Wojownikiem i arcygenialnym dowódcą – prowadzi wszystkie manewry tak, aby ataki diabelskie nigdy nie były dla żadnego z nas zbyt potężne, byśmy mogli je odeprzeć. Nikt z nas nie zmaga się z atakami, które są ponad jego możliwości. Bóg na to nie pozwoli. Wspiera nas, kiedy widzi, że brakuje nam już sił do walki. I jeśli tylko się nie poddamy, zwyciężymy. „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 24,13) To jest, jakby to powiedział Sapkowski – chrzest ognia. Musimy przejść przez wojenną pożogę, gdyż złoto się w ogniu próbuje (1 P 1,7). Jeśli okażemy męstwo w boju, udowodnimy, że jesteśmy godni chwały nam obiecanej przez Boga, wejdziemy do Jego królestwa i będziemy z Nim królować. Bowiem nasze nowe serca, które otrzymaliśmy, są naszą warownią, naszą zbroją i mieczem, całym naszym potrzebnym wyposażeniem w walce, a ponadto wszystko zawierają Bożą chwałę nam obiecaną, którą jest godność królewska. Tak jest, synami królewskimi jesteśmy.
John Eldredge (autor m. in. „Pełni Serca”) lubi się w swoich książkach posługiwać porównaniem do Aragorna z „Władcy Pierścieni” Tolkiena. I jest to bardzo trafne porównanie. Aragorn z początku był tylko Obieżyświatem – człowiekiem, który w Śródziemiu nie miał swojego miejsca, sypiał pod gołym niebem. Ale był on potomkiem i spadkobiercą królów Gondoru, w jego żyłach płynęła królewska krew, mimo faktu, iż w jego życiu nie było nic z królewskiego blichtru. Ale potem wyruszył na wojnę z Mordorem, królestwem ciemności, i walczył dzielnie. Jego dobre, królewskie serce dawało mu siłę do przeciwstawiania się potęgom zła. I dopiero po ostatecznej bitwie, kiedy potęga Saurona została całkowicie skruszona i roztarta w pył, powrócił do Gondoru, aby odebrać należne mu dziedzictwo. I nikt nie miał wątpliwości co do jego królewskiej godności. Udowodnił ją swym męstwem w walce.
I z nami jest dokładnie tak samo. Jeśli tylko nie zdezerterujemy, czeka nas chwała i panowanie w Królestwie Bożym. Wraz z Chrystusem będziemy sprawować sąd nad aniołami (1 Kor 6, 3). Czy rozumiesz, co to oznacza? W Starym Testamencie sąd nad ludem sprawował jego król, ustanowiony przez Boga – Dawid, czy Salomon na ten przykład. A więc będziemy wraz z Bogiem królowali nad aniołami, czyli istotami znacznie doskonalszymi od nas – ludzi. Brzmi jak szaleństwo, prawda? I tak jest! To jest szaleństwo! Bo Bóg nas kocha aż do szaleństwa!
Ale skoro mamy walczyć, to jak? Przecież demony są istotami duchowymi, nie da się im przyłożyć szablą. Otóż odpowiedzią jest ten trzeci element, o którym wbrew pozorom nie zapomniałem. Mianowicie – post, czyli odmawianie sobie niektórych przyjemności, asceza, która umacnia naszą wolę i pomaga nam w walce z pokusami.
Ale, jak wiemy, post sam w sobie nie wystarcza, musi być połączony z dwoma innymi elementami – modlitwą i jałmużną. Modlitwa, czyli życie w zażyłości z Bogiem, „chodzenie z Bogiem” (jak to określa Eldredge), słuchanie Go, rozmowa z Nim. Dzięki niej otwieramy się na Boże łaski i Bożą moc, gdyż modlitwa jest nierozerwalnie połączona z wiarą. I w końcu jałmużna, czyli dobre uczynki. Przez nie kształtuje się nasze serce, uszlachetnia się. Miłość przemienia wszystko, a dobre uczynki są właśnie wyrazem Miłości, której zresztą Szatan się lęka.
Oto, jaką Bóg dał nam broń – post, modlitwę i jałmużnę.
Pamiętać jednak należy o jeszcze jednej ważnej rzeczy – to jest wojna bezpardonowa. Walczymy przeciw kłamcy i wichrzycielowi. Wróg jest oszustem, więc nie wolno z nim iść na żadne ugody. Żadnych ustępstw, żadnych kompromisów z własnym sumieniem, jeśli nie chcemy znów zostać oszukani i okłamani.
Oto jest dobra nowina, jaką przyniósł nam Chrystus. Jesteśmy dla Niego niesłychanie ważni i chce nam dać swoją chwałę. Po to przyszedł, umarł i zmartwychwstał, abyśmy mieli życie wieczne. Ale nim to nastąpi, musimy pokazać, że jesteśmy tego godni. To jest wielkie wyzwanie, które jednak warto podjąć. Chrystus nas wybrał, byśmy odegrali czołowe role w Największej Epickiej Opowieści wszechczasów. To wielkie wyróżnienie. Nie zmarnujmy tej szansy.
Amen.
Zauważmy, do czego wzywa nas Bóg w tym fragmencie. Do tego, abyśmy nawrócili się do Niego całym swym sercem. Nie mówi „nawróćcie się, nie grzeszcie więcej”. Wzywa do czegoś głębszego, do nawrócenia naszych serc, a więc całego naszego jestestwa. Nie wystarczy tylko pójść do spowiedzi, odklepać, jakie grzechy popełniliśmy i obiecać, że postaramy się ich więcej nie powtarzać (choć i tak wiemy, że następnym razem będzie dokładnie to samo). Wtedy nie zrobimy żadnego kroku naprzód. A niestety nasza spowiedź zwykle tak wygląda. Moja też zresztą. Tu chodzi o prawdziwe nawrócenie.
Aktualnie przeżywamy okres wielkanocny, radujemy się z tego, że Jezus zmartwychwstał i dał nam nowe serca. Dobre serca. Tak, właśnie tak – Twoje serce jest dobre. I bardzo się liczy dla Boga. Ale od czasu, kiedy dostaliśmy na chrzcie nowe serca, nieustannie jesteśmy atakowani przez demony. One nas nienawidzą, walczą z naszym sercem i zrobią wszystko, abyśmy nie otrzymali chwały, którą przygotował nam Chrystus. (Rz 8, 17) Dlatego od dzieciństwa nasze serca są połamane. Mamy serca dobre, ale złamane przez zranienia, których doznaliśmy od ludzi często nam bardzo bliskich. A te złamania powodowały, że grzeszyliśmy, co tylko powiększało rozpadlinę w naszej duszy. Dlatego tak ważne jest, abyśmy się nawrócili z całego serca do Boga. To znaczy zebrali te wszystkie odłamane fragmenty, całe nasze serce, ze wszystkimi zranieniami i wstydliwymi miejscami. Musimy to wszystko ofiarować Bogu i błagać Go o uzdrowienie naszych serc. O to, by pokazał nam nasze zranienia, bo często nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy. Żeby poskładał nasze serce w całość poprzez uzdrowienie po kolei wszystkich tych ran i zamieszkał w nim. Ma się to dokonać „przez post i płacz, i lament”. Jezus, gdy Go o to poprosimy, pokaże nam nasze zranienia, abyśmy mogli je opłakać. Musi dotknąć tych ran, rozciąć je, bo wdała się w nie gangrena. Dopiero wtedy będzie je mógł oczyścić. Niestety, ale to bolesny zabieg, podczas którego będziemy opłakiwać nasze serca. Ale te łzy podziałają kojąco na rany i wypłuczą z nich brud grzechów.
Lament to nasze błaganie, aby Jezus wszedł w to wszystko. Lamentem uznajemy naszą grzeszność i wyznajemy Mu nasze grzechy. Wyznać grzechy i uznać grzeszność musimy nie dlatego, że On o tym nie wie (On zna nasze grzechy dużo lepiej, niż my sami), ale po to, by to coś z nas wyszło. Czytaliście „Inny Świat” Grudzińskiego? W scenie finałowej pewien Żyd z Grodna, który wraz z głównym bohaterem siedział w łagrze, wyznaje mu, co mu leży na sercu. Opowiada o niegodziwości, jakiej się dopuścił, bowiem nie może już wytrzymać ze świadomością, że na sumieniu ma śmierć czterech osób. Główny bohater jednak nie daje mu usprawiedliwienia. Nie ma zresztą takiej władzy. Ale Jezus owszem. Dlatego, gdy wyznamy Mu, co w nas siedzi, to On nam wybaczy i nas od tego uwolni.
Poza tym, wyznawanie win i uznanie swojej grzeszności ma jeszcze jedną bardzo ważną funkcję (oprócz, oczywiście, przytemperowania naszej pychy). Mianowicie dzięki temu możemy dostrzec, w jaki sposób Wróg działa w naszym życiu. To jak oględziny murów twierdzy naszej duszy przed kolejną bitwą, aby poznać nasze słabe miejsca i móc ich na przyszłość lepiej bronić. Obchodzimy warownię dookoła i sprawdzamy, w które miejsce uderzył, gdzie mur jest słabiej chroniony, gdzie są wyrwy, a gdzie tajne przejścia, których użył, aby się wśliznąć do środka i sabotować nasze serce. A trzeba wiedzieć, że szatan jest mistrzem w sianiu defetyzmu. Najpierw skusi Cię jakimś kłamstwem, obietnicą czegoś przyjemnego, a kiedy dasz się nabrać, wpadniesz w pułapkę i popełnisz grzech, to jeszcze Cię zwyzywa. I od słowa do słowa wmówi Ci, że jesteś beznadziejny, zły, że Twoje serce jest podłe i że nikogo nie obchodzisz, a już zwłaszcza Boga. Nie wolno nam go słuchać, gdyż on chce dokonać kolejnego rozłamu w naszym sercu. Musimy walczyć z szatanem i nie ustawać w tej walce. Jezus go zwyciężył na Krzyżu i poprzez swoje Zmartwychwstanie – wyrwał nas z jego władzy. Dał nam dobre serca, w których jest zasiana dawna chwała – ta, którą ukradł nam na początku, kiedy nakłonił naszych prarodziców do grzechu pierworodnego. Ale mimo tego wielkiego zwycięstwa walka wciąż trwa. Jest to wojna o nasze serca, które Wróg – „Złodziej, który przychodzi kraść, zabijać i niszczyć” – chce nam odebrać. To dlatego musimy wciąż walczyć. Na szczęście nie pozostajemy w tej walce sami. Bóg nas wspomaga, walczy ramię w ramię z nami. Jego aniołowie też są wciąż tuż przy nas i bohatersko walczą wraz z nami przeciw hordom demonów, które raz po raz na nas nacierają. (Ef 6, 12)
Co ważne, Bóg – który jest Największym, Wszechmocnym Wojownikiem i arcygenialnym dowódcą – prowadzi wszystkie manewry tak, aby ataki diabelskie nigdy nie były dla żadnego z nas zbyt potężne, byśmy mogli je odeprzeć. Nikt z nas nie zmaga się z atakami, które są ponad jego możliwości. Bóg na to nie pozwoli. Wspiera nas, kiedy widzi, że brakuje nam już sił do walki. I jeśli tylko się nie poddamy, zwyciężymy. „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mt 24,13) To jest, jakby to powiedział Sapkowski – chrzest ognia. Musimy przejść przez wojenną pożogę, gdyż złoto się w ogniu próbuje (1 P 1,7). Jeśli okażemy męstwo w boju, udowodnimy, że jesteśmy godni chwały nam obiecanej przez Boga, wejdziemy do Jego królestwa i będziemy z Nim królować. Bowiem nasze nowe serca, które otrzymaliśmy, są naszą warownią, naszą zbroją i mieczem, całym naszym potrzebnym wyposażeniem w walce, a ponadto wszystko zawierają Bożą chwałę nam obiecaną, którą jest godność królewska. Tak jest, synami królewskimi jesteśmy.
John Eldredge (autor m. in. „Pełni Serca”) lubi się w swoich książkach posługiwać porównaniem do Aragorna z „Władcy Pierścieni” Tolkiena. I jest to bardzo trafne porównanie. Aragorn z początku był tylko Obieżyświatem – człowiekiem, który w Śródziemiu nie miał swojego miejsca, sypiał pod gołym niebem. Ale był on potomkiem i spadkobiercą królów Gondoru, w jego żyłach płynęła królewska krew, mimo faktu, iż w jego życiu nie było nic z królewskiego blichtru. Ale potem wyruszył na wojnę z Mordorem, królestwem ciemności, i walczył dzielnie. Jego dobre, królewskie serce dawało mu siłę do przeciwstawiania się potęgom zła. I dopiero po ostatecznej bitwie, kiedy potęga Saurona została całkowicie skruszona i roztarta w pył, powrócił do Gondoru, aby odebrać należne mu dziedzictwo. I nikt nie miał wątpliwości co do jego królewskiej godności. Udowodnił ją swym męstwem w walce.
I z nami jest dokładnie tak samo. Jeśli tylko nie zdezerterujemy, czeka nas chwała i panowanie w Królestwie Bożym. Wraz z Chrystusem będziemy sprawować sąd nad aniołami (1 Kor 6, 3). Czy rozumiesz, co to oznacza? W Starym Testamencie sąd nad ludem sprawował jego król, ustanowiony przez Boga – Dawid, czy Salomon na ten przykład. A więc będziemy wraz z Bogiem królowali nad aniołami, czyli istotami znacznie doskonalszymi od nas – ludzi. Brzmi jak szaleństwo, prawda? I tak jest! To jest szaleństwo! Bo Bóg nas kocha aż do szaleństwa!
Ale skoro mamy walczyć, to jak? Przecież demony są istotami duchowymi, nie da się im przyłożyć szablą. Otóż odpowiedzią jest ten trzeci element, o którym wbrew pozorom nie zapomniałem. Mianowicie – post, czyli odmawianie sobie niektórych przyjemności, asceza, która umacnia naszą wolę i pomaga nam w walce z pokusami.
Ale, jak wiemy, post sam w sobie nie wystarcza, musi być połączony z dwoma innymi elementami – modlitwą i jałmużną. Modlitwa, czyli życie w zażyłości z Bogiem, „chodzenie z Bogiem” (jak to określa Eldredge), słuchanie Go, rozmowa z Nim. Dzięki niej otwieramy się na Boże łaski i Bożą moc, gdyż modlitwa jest nierozerwalnie połączona z wiarą. I w końcu jałmużna, czyli dobre uczynki. Przez nie kształtuje się nasze serce, uszlachetnia się. Miłość przemienia wszystko, a dobre uczynki są właśnie wyrazem Miłości, której zresztą Szatan się lęka.
Oto, jaką Bóg dał nam broń – post, modlitwę i jałmużnę.
Pamiętać jednak należy o jeszcze jednej ważnej rzeczy – to jest wojna bezpardonowa. Walczymy przeciw kłamcy i wichrzycielowi. Wróg jest oszustem, więc nie wolno z nim iść na żadne ugody. Żadnych ustępstw, żadnych kompromisów z własnym sumieniem, jeśli nie chcemy znów zostać oszukani i okłamani.
Oto jest dobra nowina, jaką przyniósł nam Chrystus. Jesteśmy dla Niego niesłychanie ważni i chce nam dać swoją chwałę. Po to przyszedł, umarł i zmartwychwstał, abyśmy mieli życie wieczne. Ale nim to nastąpi, musimy pokazać, że jesteśmy tego godni. To jest wielkie wyzwanie, które jednak warto podjąć. Chrystus nas wybrał, byśmy odegrali czołowe role w Największej Epickiej Opowieści wszechczasów. To wielkie wyróżnienie. Nie zmarnujmy tej szansy.
Amen.
User Profile
Accepting Trades
No Accepting Commissions
No Character Species
wolf
Favorite Music
rock
Favorite TV Shows & Movies
Patch Adams
Favorite Games
Baldur's Gate
Favorite Gaming Platforms
PC
Favorite Animals
Wolf, of course
Favorite Foods & Drinks
MEAT
Favorite Quote
Soli Deo gloria!
FA+